Coraz więcej frankowiczów staje przed dylematem: iść do sądu czy zawrzeć ugodę z bankem? W obliczu lawiny pozwów banki od 2022 r. masowo proponują swoim klientom porozumienia polubowne. Nic dziwnego: frankowicze prawomocnie wygrywają ok. 99% spraw sądowych, a orzecznictwo (tak polskich sądów, jak i TSUE) ukształtowało się na ich korzyść. Dla banków oznacza to perspektywę ogromnych kosztów, więc wolą zawrzeć kompromis zamiast ryzykować druzgocącą porażkę w sądzie. Uwaga – ten kompromis często bywa jednak pozorny. Jako doświadczeni prawnicy widzimy od środka, że ugody proponowane przez banki to gra obliczona na zminimalizowanie strat banku, a nie zapewnienie sprawiedliwości frankowiczom. Poniżej ujawniamy najczęstsze sztuczki banków oraz radzimy, jak negocjować ugodę, by odzyskać jak najwięcej.

W 2025 r. sytuacja dodatkowo się skomplikowała. Liczba nowych pozwów frankowych spadła o połowę w porównaniu z 2024 r. – w pierwszym półroczu 2025 r. wpłynęło ich ok. 25,5 tys., co wskazuje na rosnącą popularność ugód, ale też na zmęczenie kredytobiorców długimi procesami. Jednocześnie banki, pod presją rezerw na straty sięgających miliardów złotych, zaczęły oferować lepsze warunki w ugodach, w tym częściowe umorzenia kapitału pozostałego do spłaty. Nowe orzeczenia TSUE z czerwca 2025 r. (sprawa C-396/24 Lubrecznik) wykluczyły stosowanie teorii salda w rozliczeniach po unieważnieniu umowy, co umacnia pozycję frankowiczów i ogranicza możliwości banków do blokowania wypłat. Sąd Najwyższy w wyroku z września 2025 r. (II CSKP 550/24) potwierdził teorię dwóch kondykcji i rozwiał wątpliwości co do zarzutu zatrzymania, czyniąc procesy jeszcze bardziej przewidywalnymi na korzyść kredytobiorców.

Pierwsza oferta ugody: minimalne ustępstwa i marketingowe triki

Banki zazwyczaj zaczynają od oferty dalece niekorzystnej dla klienta. Standardem jest tzw. model KNF – przewalutowanie kredytu na złotówki tak, jakby od początku był złotowy, z oprocentowaniem WIBOR zamiast LIBOR. Dla kredytobiorcy oznacza to tylko symboliczną ulgę, bo WIBOR historycznie był znacznie wyższy niż LIBOR (w październiku 2025 r. WIBOR 3M wynosi ok. 4,5–5,8%, podczas gdy LIBOR CHF został wycofany w 2022 r. i zastąpiony SARON, ale retrospektywnie różnica pozostaje niekorzystna). W praktyce pierwsza propozycja ugody daje frankowiczowi często około 50% tego, co mógłby uzyskać w sądzie. Banki świadomie zaczynają od bardzo niskiej „kotwicy” – liczą, że część klientów (szczególnie mniej zorientowanych lub zdesperowanych) skusi się na takie minimum. Celem banku jest szybkie zamknięcie sprawy i zablokowanie drogi sądowej – za cenę drobnych ustępstw klient zrzeka się przecież wszelkich dalszych roszczeń.

Pierwszej ofercie towarzyszy sprytna otoczka marketingowa. Często kontaktuje się konsultant banku (nierzadko ten sam doradca, który kiedyś sprzedawał kredyt!) i przedstawia ugodę jako „wyjątkową okazję”. Padają argumenty: „Po co Pani/Panu lata niepewności, koszty i stres? My to załatwimy w 2-3 miesiące, bez ryzyka kursowego, bo wyrok nigdy nie jest pewny”. Propozycji nadaje się rygor „oferta ważna krótko, proszę szybko zdecydować” – to typowa presja czasu. Bank próbuje wywołać wrażenie, że robi klientowi ogromną przysługę, dając święty spokój. W rzeczywistości to transakcja korzystna głównie dla banku – kupuje on Twój spokój i rezygnację z roszczeń za ułamek ich realnej wartości. Nasza rada: nie daj się złapać na pierwszą ofertę i sprzedażowe sztuczki banku. Masz pełne prawo na spokojnie przeanalizować propozycję, skonsultować ją z prawnikiem i nie ulegać pośpiechowi. Pierwsze oferty z reguły są najgorsze – bank zakłada, że od czegoś musi zacząć, a ugodowy kredytobiorca „z deszczu może wpaść pod rynnę”.

Lepsze warunki dopiero, gdy postraszysz sądem

Jeśli odmówisz i złożysz pozew, układ sił diametralnie się zmienia. Bank widzi, że nie blefujesz i jesteś gotów dochodzić swoich praw w sądzie – ryzyko przegranej staje się dla niego bardzo realne. Każdy kolejny wyrok prokonsumencki (a tych nie brakuje) pogarsza pozycję banku. Z naszego doświadczenia wynika, że skłonność banku do ustępstw rośnie z każdym etapem sprawy. Często już po wniesieniu pozwu bank odzywa się ponownie z propozycją ugody – nieraz znacznie korzystniejszą niż pierwsza, odrzucona oferta.

Im bliżej finału sprawy, tym lepsze oferty. Jeśli przed procesem proponowano Ci jedynie przewalutowanie bez umorzenia kapitału, to po zainicjowaniu sprawy bank może dorzucić np. obniżenie salda zadłużenia lub zwrot części zapłaconych rat. Największe ustępstwa pojawiają się zaś często po wygranej I instancji – zwłaszcza gdy sąd stwierdził nieważność umowy kredytu. Wówczas bank, chcąc uniknąć kosztów postępowania apelacyjnego i dalszego biegu odsetek, wyciąga „gałązkę oliwną”. Potrafi zaproponować naprawdę duże ustępstwa w zamian za zakończenie sporu: np. znaczące umorzenie pozostałego kapitału, zwrot sporej sumy nadpłaconych rat albo rezygnację z dochodzenia tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Oferta, która jeszcze rok wcześniej była nie do pomyślenia, nagle leży na stole – bo bankowi pali się grunt pod nogami. W 2025 r. banki coraz częściej rezygnują z apelacji po przegranych wyrokach, skupiając się na ugodach, co wynika praktycznie żadnych szans na odwrócenie niekorzystnych orzeczeń.

Czy jednak taka hojna propozycja po wyroku to na pewno szczyt marzeń dla frankowicza? Niekoniecznie. Widzieliśmy oferty ugód równoważne ok. 70–80% kwoty, którą klient wygrałby w sądzie. Brzmi nieźle, ale to wciąż oznacza oddanie bankowi 20–30% należnych pieniędzy – często są to dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy złotych pozostawionych na stole. Nasze doświadczenie pokazuje, że czasem lepiej mieć cierpliwość i doprowadzić sprawę do prawomocnego końca, niż zgadzać się na ugodę, która tylko pozornie wygląda korzystnie. Zwłaszcza gdy dowody są mocne, a linia orzecznicza sprzyja frankowiczom, warto powalczyć o 100% tego, co się należy. Pamiętajmy też, że prawomocny wyrok to nie tylko zero kredytu, ale również zwrot wszystkich nadpłaconych rat plus odsetki ustawowe za opóźnienie (aktualnie to ok. 10% rocznie). Te odsetki potrafią dorzucić średnio ~150 tys. zł ekstra zwrotu – żadna ugoda tego nie da. Dla zobrazowania skali: jeśli frankowicz pożyczył 300 tys. zł, spłacił łącznie 450 tys. zł i ma jeszcze 150 tys. zł „długu”, bank może kusić ugodą: „umarzamy 150 tys. i oddamy 20 tys. zł” – wydaje się, że zyskuje 170 tys. zł. Ale unieważnienie umowy w sądzie dałoby mu odzyskanie całych 450 tys. zł wraz z odsetkami (kolejne ~150 tys. zł za kilka lat procesu), czyli łącznie ~600 tys. zł! Różnica jest kolosalna. Nic dziwnego, że banki coraz częściej odpuszczają apelacje od przegranych wyroków – wiedzą, że odwlekanie końca sporu tylko powiększa ich koszt (rosnące odsetki), a szanse odwrócenia niekorzystnego wyroku są znikome.

Wniosek: ugodę można zawrzeć na każdym etapie – nawet w trakcie apelacji czy przed Sądem Najwyższym – i banki liczą, że część klientów skusi się na ofertę tuż przed metą. Jednak tylko świadomie wynegocjowana ugoda ma sens. Zdecydowanie nie warto przyjmować pochopnie nawet pozornie hojnej propozycji z obawy przed dalszą batalią sądową, jeśli oznacza to rezygnację z dużej kwoty należnych pieniędzy. Każdą ofertę porównaj na chłodno z wariantem wyroku – często okazuje się, że kilka miesięcy cierpliwości może przynieść Ci setki tysięcy złotych dodatkowego zysku.

Co bank ukrywa w ugodzie? Najważniejsze pułapki

Ugoda z definicji oznacza, że obie strony z czegoś rezygnują i definitywnie kończą spór. Banki dbają jednak, by to klient zrezygnował z jak największej części swoich praw. Oto na co trzeba szczególnie uważać przy analizie propozycji ugodowej:

  • Zrzeczenie się roszczeń i uznanie umowy za ważną: W każdej ugodzie frankowicz musi podpisać, że zrzeka się wszelkich roszczeń wobec banku związanych z kredytem. To normalne – ugoda kończy spór raz na zawsze. Trzeba jednak uważać na zakres takiego zapisu. Banki czasem próbują przemycić bardzo szeroką klauzulę, że klient zrzeka się wszystkich możliwych roszczeń, nawet niezwiązanych bezpośrednio z tym kredytem. Nie wolno do tego dopuścić – zapis powinien dotyczyć tylko konkretnej umowy frankowej i najlepiej tylko tego, co było przedmiotem sporu. W przeciwnym razie możesz niechcący zamknąć sobie drogę do dochodzenia innych roszczeń w przyszłości. Co więcej, podpisując ugodę akceptujesz, że umowa kredytu była ważna, a bank rozlicza się z Tobą tylko na warunkach przewidzianych w ugodzie. To oznacza utracenie prawa do jakichkolwiek dodatkowych kwot – nawet jeśli należałyby Ci się z wyroku sądu. Bank chętnie umorzy Ci resztę kredytu, ale zatrzyma nadpłaty, odsetki i prowizje, które przy unieważnieniu musiałby oddać. W efekcie klient godzący się na ugodę ponosi bezpowrotną stratę co najmniej kilku, a często kilkudziesięciu tysięcy złotych względem scenariusza sądowego.
  • Brak pełnej informacji od banku: Pracownicy banku raczej nie przedstawią Ci rzetelnego porównania korzyści z ugody względem potencjalnego wyroku sądowego. Nie usłyszysz, ile dokładnie tracisz, podpisując ugodę zamiast unieważnienia umowy. Przemilczane zostanie to, że w razie wygranej sądowej bank musi oddać nie tylko nadpłacone raty, ale też odsetki ustawowe za opóźnienie i koszty procesu – czego żadna ugoda Ci nie zapewni. Oferta ugody może więc wyglądać atrakcyjnie tylko dlatego, że nie znasz jej prawdziwej ceny. Bank nie powie Ci, że jego propozycja to np. 50% tego, co prawdopodobnie byś wygrał. Dlatego tak ważna jest konsultacja z niezależnym ekspertem – prawnik od kredytów frankowych obiektywnie wyliczy, ile zyskasz lub stracisz na danych warunkach. Nie opieraj się wyłącznie na zapewnieniach banku.
  • Konsekwencje podatkowe: Źle sformułowana ugoda może Cię wpędzić w niespodziewany podatek. Jeśli bank umarza część kredytu albo wypłaci Ci zwrot nadpłat i zostanie to opisane nieprecyzyjnie (np. jako „rekompensata”), urząd skarbowy może uznać to za Twój przychód do opodatkowania. Na szczęście zwolnienie z PIT dla korzyści z ugód frankowych zostało przedłużone do końca 2026 r., ale wymogi formalne są dość sztywne – zależy to od precyzyjnego opisu przepływów finansowych w ugodzie. Kluczowe jest więc, jak opiszemy przepływy finansowe w ugodzie – pod jakim tytułem bank zwraca pieniądze lub co dokładnie umarza. Dla laika to niuanse, ale one decydują, czy fiskus nie upomni się o kilkanaście procent od uzyskanej kwoty (nawet do 32% w skrajnych przypadkach). Fachowiec zadba, by ugoda była korzystna także po uwzględnieniu podatków.
  • Nowe oprocentowanie kredytu: Gdy ugoda przewiduje przewalutowanie kredytu na złote, Twój kredyt zacznie być oprocentowany wg stawki WIBOR + marża (zamiast starego LIBOR). A WIBOR w ostatnich latach poszybował w górę, choć w 2025 r. zaczął spadać. Efekt? Wyższe raty po ugodzie. Zdarza się, że klienci cieszą się umorzeniem części długu, nie dostrzegając, iż ich nowa rata będzie wyższa niż przed ugodą. Koniecznie zapytaj bank o RRSO i całkowity koszt kredytu po ugodzie – bank ma obowiązek podać te dane, choć nie robi tego chętnie. Sprawdź, jak zmieni się harmonogram spłat. Przewalutowanie po obecnym WIBOR-ze może oznaczać, że zyski z ugody zjedzą przyszłe odsetki.
  • Ukryte opłaty i prowizje: Zwróć uwagę, czy ugoda nie nakłada na Ciebie dodatkowych kosztów: prowizji za zawarcie ugody, opłat administracyjnych za przewalutowanie, notarialnych, wyceny nieruchomości itp. Każdy taki wydatek pomniejsza realną korzyść z ugody. Często są to kwoty rzędu kilkuset złotych – warto negocjować ich zniesienie. Bank, chcąc zamknąć sprawę polubownie, zwykle zgodzi się zrezygnować z drobnych opłat, byle doprowadzić do podpisu.

Podsumowując: czytaj ugodę bardzo uważnie i zawsze konsultuj ją z prawnikiem. Specjalista od spraw frankowych wychwyci wszystkie haczyki i niekorzystne zapisy, które dla Ciebie mogą być nieoczywiste. Pomoże także przeliczyć dokładnie zyski vs. straty z ugody względem wyroku sądu. Pamiętaj – bank zawsze dba przede wszystkim o swój interes. To, co przedstawia jako „ukłon” w Twoją stronę, w istocie jest sprytną transakcją: bank sprzedaje Ci szybkie pozbycie się kredytu w zamian za Twoją rezygnację z części roszczeń. Nie ma w tym nic złego, o ile warunki są uczciwe i obie strony w pełni rozumieją deal. Problem w tym, że wielu klientów nie zna swojej realnej pozycji i podpisuje ugody skrojone pod interes banku. Żeby nie dać się zmanipulować, musisz wiedzieć, na co uważać.

Jak negocjować z bankiem, by odzyskać najwięcej?

Skuteczne negocjacje z bankiem wymagają wiedzy, planu i opanowania. Oto kilka kluczowych zasad, którymi warto się kierować, aby wywalczyć możliwie najlepszą ugodę:

  1. Policz, ile możesz wygrać w sądzie: Zanim usiądziesz do rozmów, odrób pracę domową. Przeanalizuj swoją umowę i wylicz, co by dał wyrok sądu – unieważnienie kredytu albo „odfrankowienie” (przewalutowanie po kursie z dnia zaciągnięcia). Oblicz sumę nadpłaconych rat, wysokość pozostałego kapitału do spłaty oraz potencjalne odsetki ustawowe, jakie bank musiałby Ci zwrócić przy wygranej. Następnie porównaj to z warunkami proponowanej ugody. Taka symulacja da Ci punkt odniesienia – będziesz wiedzieć, jakiego minimum ustępstw oczekujesz od banku. Przykład: jeśli unieważnienie dałoby Ci 100 tys. zł korzyści, a ugoda oferuje umorzenie tylko 10 tys. zł, to propozycja jest rażąco za niska. Ale umorzenie rzędu 50–70 tys. zł może być warte rozważenia. Mając twarde liczby, łatwiej uzasadnisz swoje stanowisko w negocjacjach.
  2. Rzuć własną propozycję (zakotwicz negocjacje): Nie musisz biernie czekać na ofertę banku – masz prawo zgłosić swoje warunki. W negocjacjach działa zasada kotwicy: pierwsza konkretna propozycja staje się punktem odniesienia. Jeżeli z wyliczeń wynika, że oczekujesz np. umorzenia X tys. zł kapitału i zwrotu Y tys. zł nadpłat, zakomunikuj to wprost. Oczywiście zrób to rozważnie, po konsultacji z prawnikiem, ale nie bój się przedstawić własnej oferty. Nawet jeśli bank od razu nie przystanie na Twoje warunki, to przesuwasz dyskusję bliżej swoich oczekiwań. Bank wie wtedy, że żeby Cię zadowolić, musi celować w określony pułap. Negocjacje to dialog – nie jesteś petentem, masz prawo żądać uczciwych warunków.
  3. Przygotuj dokumenty i liczby: Przystępując do rozmów, miej pod ręką wszystkie istotne dokumenty: umowę kredytową, aneksy, historię spłat, własne wyliczenia nadpłat i salda zadłużenia. To Twój arsenał merytoryczny – pokazuje, że jesteś przygotowany i znasz się na rzeczy. Gdy konsultant rzuca jakieś kwoty, notuj je i weryfikuj na bieżąco. Dopytuj o szczegóły: np. „Czy dobrze rozumiem, że po ugodzie pozostały okres spłaty się nie zmieni, a rata wyniesie X zł?”. Precyzyjne pytania pokażą, że nie dasz się zbyć ogólnikami i marketingową gadką. Słuchaj uważnie – w zapewnieniach banku mogą pojawić się cenne informacje między wierszami (np. przyznanie, że oferta to „standard KNF”, co sygnalizuje pole do negocjacji).
  4. Nie ujawniaj słabości: Podczas rozmów trzymaj emocje na wodzy. Nie zdradzaj bankowi, że zależy Ci na czasie lub że boisz się procesu. Takie wyznania sygnalizują desperację, a to woda na młyn banku – wykorzysta to, proponując słabsze warunki. Nawet jeśli masz dość całej sprawy, zachowaj pokerową twarz. Komunikuj się stanowczo, ale spokojnie: np. „Zależy mi na polubownym rozwiązaniu, ale tylko na uczciwych warunkach” albo „Jestem świadomy ryzyka, jednak orzecznictwo pokazuje, że prawo jest po mojej stronie”. Taki ton buduje Twój obraz jako partnera do rozmowy, a nie petenta proszącego o ulgę. Bank musi widzieć, że ugoda jest Twoim wyborem, nie błaganiem o litość.
  5. Wykorzystaj czas na swoją korzyść: Jedna z podstawowych technik negocjacyjnych to cierpliwość i milczenie. Jeśli oferta banku Cię nie satysfakcjonuje, nie bój się zwłoki w odpowiedzi. Powiedz np.: „Muszę to przemyśleć, to zbyt ważna decyzja, by się spieszyć”. Nie ulegaj presji typu „podpisz teraz, bo później będzie gorzej” – to częsty blef. Paradoksalnie, kto ma więcej cierpliwości, ten ma przewagę. Gdy Ty spokojnie czekasz, bardzo możliwe, że bank sam wróci z lepszą propozycją za kilka dni lub tygodni. Brak Twojej szybkiej zgody daje im do myślenia – zaczynają się obawiać, że rozważasz inne opcje (proces sądowy). Często już samo przeciągnięcie rozmów powoduje, że bank zwiększa ustępstwa, by domknąć ugodę. Nie zgadzaj się na pierwszą ofertę, daj drugiej stronie czas do namysłu.
  6. Wszystko potwierdzaj na piśmie: Ustaliliście coś ustnie przez telefon? Żądaj potwierdzenia mailowego. W negocjacjach obowiązuje żelazna zasada: jeśli czegoś nie ma na piśmie, to to nie istnieje. Nie polegaj na obietnicach typu „proszę się nie martwić, na pewno tak zrobimy”. Jeśli bank zgodził się obniżyć saldo kredytu o 20 tys. zł, dopilnuj, by zaktualizowana oferta zawierała to czarno na białym. Przed podpisaniem finalnej ugody dokładnie przeczytaj każdy punkt i sprawdź, czy wszystkie ustalenia zostały wpisane do dokumentu. Unikniesz przykrych niespodzianek, bo pamięć bywa zawodna, a pisemna forma Waszego porozumienia jest wiążąca.
  7. Trzymaj jedność ze swoim prawnikiem: Jeśli prowadzisz już sprawę sądową z pełnomocnikiem, nie daj się bankowi „podejść”. Bywa, że banki próbują kontaktować się za plecami adwokata – dzwonią lub piszą bezpośrednio do klienta, licząc że skuszą go na ugodę bez „psującego plany” prawnika. To celowa taktyka, by podzielić Wasz front. Dlatego każdą propozycję niezwłocznie przekaż swojemu pełnomocnikowi. Omówcie ją szczerze – prawnik obiektywnie oceni opłacalność oferty i wskaże ryzyka. Zadba też, by ugoda była poprawnie sformułowana pod względem prawnym. Jeśli negocjacje utkną, możecie rozważyć formalną mediację – wiele sądów oraz Sąd Polubowny przy KNF organizują mediacje między bankiem a kredytobiorcą. Pamiętaj: bank szanuje tych klientów, którzy mają za sobą profesjonalne wsparcie.
  8. Bądź kulturalny, ale stanowczy: Negocjacje to nie wojna – zachowuj uprzejmy, rzeczowy ton. Krzyki czy groźby tylko spalą mosty i utrudnią porozumienie. Gdy rozmowa kręci się w kółko, grzecznie podsumuj: „Doceniam propozycje, ale na ten moment są dla mnie zbyt mało korzystne. Sugeruję wrócić do tematu za jakiś czas”. Taka postawa zostawia otwartą furtkę. Bank widzi, że nie odrzucasz ugody w ogóle – czekasz po prostu na lepsze warunki. Często po paru tygodniach ciszy sam ponownie się odezwie, gotów dodać coś ekstra. Kluczowe, byś znał swoją dolną granicę i się jej trzymał – wiesz, co chcesz osiągnąć, i nie zejdziesz poniżej pewnego progu. Jeśli bank tego progu nie osiągnie, masz pełne prawo powiedzieć „nie” i kontynuować spór w sądzie.

Zapamiętaj: negocjując z bankiem walczysz o swój finansowy spokój na lata. Warto poświęcić czas na przygotowanie strategii i – jeśli potrzeba – zainwestować w pomoc fachowców. Dobrze poprowadzone negocjacje mogą zaowocować ugodą, z której będziesz zadowolony, źle poprowadzone – ugodą, której będziesz żałować.

Ugoda czy pozew – co lepsze? Wnioski na koniec

Nie ma jednej odpowiedzi dla wszystkich frankowiczów. Ugoda to tylko narzędzie – może być dobra albo zła, zależnie od warunków. Dla wielu kredytobiorców rozsądnie wynegocjowana ugoda okazała się dobrym wyjściem: pozwoliła szybko uwolnić się od toksycznego kredytu na akceptowalnych zasadach, bez wieloletniego stresu sądowego. Inni jednak żałowali pochopnie podpisanych porozumień, gdy zdali sobie sprawę, ile pieniędzy zostawili na stole w porównaniu z niemal pewnym wyrokiem sądowym.

Pewne jest jedno: bank zawsze dba o swój interes, więc Ty też musisz. To, co bank przedstawia jako gest dobrej woli, w istocie jest chłodną kalkulacją – najtańszą dla banku opcją zamknięcia Twojej sprawy. Nie daj się zwieść ofercie brzmiącej fantastycznie na pierwszy rzut oka. Najgorsza jest ugoda, która wygląda korzystnie tylko pozornie. Przykład: bank umarza Ci kilkadziesiąt tysięcy długu, obniża ratę, nawet oddaje jakiś ułamek nadpłaconych odsetek – po latach walki taka propozycja kusi wizją szybkiego finału. Jeśli jednak to wszystko razem stanowi np. 50% tego, co realnie byś odzyskał w sądzie, to znaczy, że drugie 50% oddajesz bankowi w prezencie. Dlatego szczególnie przy sprzyjających okolicznościach (dowody, orzecznictwo) warto mieć cierpliwość, by wygrać wszystko, co się należy. W 2025 r. dodatkowo motywuje do tego spadek tempa procesów – sądy załatwiają sprawy szybciej niż kiedykolwiek, a nowe wyroki TSUE i SN minimalizują ryzyka dla frankowiczów.

Podejmując decyzję, zrób to świadomie i w oparciu o rzetelne informacje. Rolą dobrego prawnika nie jest za wszelką cenę namawiać Cię ani na proces, ani na ugodę – lecz przedstawić wszystkie opcje i ich konsekwencje. Jeśli ugoda jest naprawdę uczciwa i bliska temu, co dałby wyrok (a do tego zaspokaja Twoje priorytety, np. pozwala szybciej zamknąć temat), prawnik zapewne doradzi jej przyjęcie. Jeżeli jednak widzi, że bank chce Cię skusić minimalnymi ustępstwami dla swojej korzyści – powinien wprost Cię o tym uprzedzić i być gotowym dalej walczyć w sądzie o pełną stawkę.

Negocjacje z bankiem w sprawie kredytu frankowego to gra, w której musisz twardo bronić swoich interesów. Bank dysponuje ogromnymi środkami i doświadczeniem, ale Ty masz po swojej stronie prawo, orzecznictwo oraz (miejmy nadzieję) profesjonalnego pełnomocnika. Rozważ ugodę, jeśli warunki rzeczywiście są dobre – czasem pozwoli to zaoszczędzić czas i nerwy, nie tracąc zbyt wiele z potencjalnych korzyści sądowych. Zdecydowanie nie podpisuj jednak ugody na pierwszą lepszą ofertę. Bądź cierpliwy, negocjuj zaciekle o to, co Ci się należy, i nie bój się powiedzieć „nie” propozycji, która nie spełnia Twoich oczekiwań. Czasem lepiej kontynuować proces do prawomocnego wyroku – zwłaszcza gdy stawka jest wysoka – niż potem żałować, że poszło się na skróty.

Na koniec: konsultuj każdą wątpliwość z doświadczonym prawnikiem frankowym. Specjaliści znający bankowe triki od podszewki pomogli już wynegocjować ugody, które zabezpieczają interesy frankowiczów w maksymalnym stopniu. Ekspert doradzi, czy ugoda w Twoim przypadku ma sens, a jeśli tak – dopilnuje, by była sprawiedliwa, przejrzysta i pozbawiona pułapek. Chodzi o Twoje pieniądze i spokój na długie lata – warto podjąć najlepszą z możliwych decyzji, by za kilka lat móc powiedzieć, że to był właściwy krok ku finansowej wolności od kredytu frankowego.

Ugody za kredyty we frankach – nowe sztuczki banków i negocjacje. Jak odzyskać najwięcej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *