Mimo, iż umowa ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym na polskim rynku finansowym istnieje już od kilkunastu lat to jednak dopiero od niedawna stało sie o niej głośno, a to za sprawą nadużyć do jakich dochodzi podczas ich zawierania. Umowa ta bowiem należy do umów wysoce skomplikowanych, a co za tym idzie bardzo często jej treść jest niezrozumiała dla przeciętnego konsumenta, który przy zawieraniu umowy nieświadomie godzi się na niekorzystne dla siebie warunki – bez możliwości od jej odstąpienia bez uszczerbku na wpłaconym kapitale. Zawierane jeszcze parę lat temu umowy ubezpieczenia miały charakter produktu emerytalnego i co do zasady w takiej formie i z takim przeznaczeniem umowy te nam się kojarzą. Obecnie są one jednak coraz rzadziej spotykane z uwagi na dynamiczny rozwój jaki przechodzą inwestycyjne produkty bankowe, również przedmiotowe „poliso-lokaty”.

            Otóż umowa ta nie jest to typowa forma ubezpieczenia osobowego, bowiem zawiera wiele specyficznych rozwiązań, które nie są charakterystyczne dla klasycznej, kodeksowej umowy ubezpieczenia. Przez umowę tę rozumieć należy umowę ubezpieczenia na życie, która w odróżnieniu od tradycyjnych umów ubezpieczenia umożliwia inwestycję wpłaconej składki ubezpieczeniowej w fundusze kapitałowe określone przez ubezpieczyciela. Ma ona charakter ochronno-inwestycyjny, oznacza to, iż pewna część wpłaconej składki ubezpieczeniowej przeznaczona jest na pokrycie przewidzianej umową ochrony, zaś pozostała część przeznaczona jest na zakup jednostek uczestnictwa w ubezpieczeniowym funduszu kapitałowym, który inwestuje środki w różnego rodzaju instrumenty finansowe, tj. akcje, obligacje, itp. Dość często produkty tego typu przewidują jedynie minimalną ochronę. Natomiast prawie cała kwota inwestowana jest w ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe. W praktyce przedmiotowa umowa przedstawiana jest przez instytucje finansowe jako wyjątkowo korzystna alternatywa dla standardowej lokaty terminowej. W rzeczywistości jednak nie jest to produkt tak samo bezpieczny i gwarantujący zysk co klasyczna lokata, a wręcz przeciwnie wiąże się z dużym ryzykiem finansowym, a w najgorszym wypadku nawet z możliwością utraty całości wpłaconego kapitału. Tego rodzaju produkty oferowane są zarówno przez banki, brokerów ubezpieczeniowych oraz indywidualnych doradców ubezpieczeniowych, którzy zachęcając do tego typu inwestycji często nie wspominają o wysokich opłatach za zarządzanie środkami, opłatach likwidacyjnych i rzeczywistej wartości gromadzonego kapitału.

            Co do zasady konsument bardzo często zawiera taką umowę bazując jedynie na informacjach przekazywanych mu przez osobę do tego upoważnioną w imieniu banku bądź innego podmiotu. Z praktyki wiadomo jednak, że rzeczone informacje na temat tego produktu są mało precyzyjne, a niekiedy również nie zgodne z faktycznymi warunkami zawieranej umowy. Konsumenci najczęściej skarżą się, że tego typu produkty były im przedstawiane jako standardowa lokata czy krótkoterminowe ubezpieczenie, a nadto zapewniani byli o bezpieczeństwie ulokowanych środków oraz pewnym zysku.

            Przy tego typu umowach przede wszystkim za naganne praktyki uznać należy sam sposób ich prezentowania przez instytucje finansowe potencjalnym klientom. Głównym zastrzeżeniem przy zawieraniu tego typu umowy jest udzielenie przyszłym ubezpieczonym nierzetelnych, nieprawdziwych i niepełnych informacji dotyczących istotnych cech umowy ubezpieczenia, zasad do jego przystąpienia, konsekwencjach rozwiązania jej przed upływem czasu na jaki została zawarta, kosztów związanych z jej obsługą oraz stanem końcowym konta. Niejasna jest również rola w tej umowie samego ubezpieczonego. Powyższy sposób udzielenia informacji dotyczy też części ochronnej umowy ubezpieczenia oraz kosztów związanych z przyznaniem i obowiązywaniem tej ochrony. W konsekwencji powoduje to dezinformację oraz prowadzi do sytuacji, w której ubezpieczeni nie mają świadomości, że umowa zawarta na ich rachunek pełni również funkcję ochronną i że z części ich składek pobierana jest nadto opłata za ryzyko inwestycyjne.

            Kolejnym, tym razem ekonomicznym, przejawem naruszenia prawa klienta do informacji w zakresie istotnych cech umowy jest brak jednoznacznego wskazania wysokości opłat pobieranych w związku z prowadzeniem poliso-lokaty oraz opłat związanych z jego rezygnacją z umowy przed terminem, a także jej wpływu na końcowy stan konta. Co do zasady informacje te są często pomijane albo przekazywane w szczątkowych ilościach. Mowa tu przede wszystkim o opłacie likwidacyjnej, o której istnieniu konsument dowiaduje się najczęściej w momencie chęci rezygnacji z umowy. Opłatę taką wylicza się wg współczynnika procentowego, który jest odwrotnie proporcjonalny do okresu obowiązywania umowy, a tym samym, gdy klient chce rozwiązań umowę ubezpieczenia w początkowej fazie opłata likwidacyjna co do zasady wynosi 100% wpłaconego kapitału. Niekiedy zdarza się, że fakt jej istnienia pojawia się pośrednio przy omawianiu kwestii efektywności inwestycji, tj. im krótszym czas obowiązywania umowy tym mniejszy współczynnik efektywności inwestycji.

            Na podkreślenie zasługuje dodatkowo fakt, iż naganny pozostaje również sposób redagowania wzorców umownych mających zastosowanie przy zawieraniu umowy, jak również same deklaracje przystąpienia do umowy. Należy bowiem stwierdzić, że poziom skomplikowania treści wzorców umownych mających zastosowanie do tychże umów czyni je nie tylko całkowicie niezrozumiałymi dla przeciętnych konsumentów, ale można pokusić się o stwierdzenie, że nawet dla osób zorientowanych w tej tematyce. Uwaga ta dotyczy zwłaszcza regulaminów ubezpieczeniowych funduszy kapitałowych, ale również umieszczanych w odrębnym od ogólnych warunków ubezpieczenia dokumentach zasad pobierania opłat (zarówno likwidacyjnych, jak i za prowadzenie). Tak skonstruowana umowa, która koncentruje w sobie wiele różnych dokumentów, jest niezrozumiała i mało przejrzysta dla przeciętnego konsumenta, który przy tak dużym natłoku informacji nie jest w stanie świadomie podjąć decyzji, a nierzadko bazuje jedynie na informacjach uzyskanych od samego ubezpieczyciela.

            Reasumując powyższe, na dzisiejszym rynku produktów bankowych coraz częściej można zetknąć się z ogólnie panującą dezinformacją i małą świadomość konsumenta o nowych umowach oraz formach inwestowania. Podkreślić należy, że podmioty oferujące umowy ubezpieczenia z otwartym funduszem kapitałowym w nienależyty sposób informują swoich klientów, w szczególności o: specyficznych cechach tych umów, zakresie czasowym na jaki umowy te są zawierane (najczęściej jest to 10 lub 15 lat), braku gwarancji ochrony wpłaconego kapitału, wysokim ryzyku inwestycyjnym, czy też w końcu o wysokim stopniu skomplikowania zasad inwestowania oraz braku wskazania końcowego stanu konta ubezpieczonego. W związku z faktem, iż nie istnieją przepisy, które normowałyby standardy i zakres takich umów, na rynku pojawiają się coraz częściej produkty posiadające diametralnie różne warunki, poczynając od sposobu podziału wpłacanej składki ubezpieczeniowej, przez wysokość pobieranych opłat w trakcie trwania umowy, aż po horrendalne opłaty likwidacyjne oraz wyjątkowo niekorzystny sposób wyliczenia końcowej sumy ubezpieczenia. Taki brak regulacji w tej materii prowadzi do ogólnego chaosu prawnego oraz niekontrolowanych, nagannych praktyk ubezpieczycieli. Wprowadzenie klientów w błąd, skutkuje nie tylko utratą przez klientów wpłaconych środków finansowych, ale w konsekwencji przekłada się to również na wizerunek banku oraz finalnie prowadzi do poważenia zaufania dla instytucji finansowych.

Na czym polega „oszustwo” na polisolokatach?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *